czwartek, 10 stycznia 2013

perwersja dziewiąta.


Wielokrotnie o uszy obijała Ci się pogłoska, że człowiek po pochłonięciu dużej ilości alkoholu tak łatwo kłamać nie potrafi. Ba!, musiałby nieźle się wysilić, aby głowa, bujająca się w prawo i lewo jak na statku, przeanalizowała zadane pytanie i nakazała strunom głosowym poruszyć się, czego owocem byłyby wyssane z palca bujdy na resorach. Istota, od której odór napojów procentowych czuć nawet z ponadprzeciętnej odległości, najczęściej po libacji się otwiera. Otwiera się nawet wśród ludzi, których pierwszy raz widzi na oczy. Mówi, mimo plączącego się języka i dużej ilości produkowanej śliny, wszystko, zaczynając od błahostek, a kończąc na poważnych, życiowych rozterkach. Do tej pory wkładałaś to między bajki. Aż przyszło Ci przekonać się o tym na własnej skórze.
Na skraju najzwyczajniejszego szału kładziesz makówkę na blacie kuchennym i zakrywasz ją, szczególnie uwzględniając uszy, poduszką zgarniętą z narzuty łóżka. Głos, który wcześniej był jakimś tam azylem, teraz katuje Twoje bębenki uszne. Jego krtań pracuje jak maszynka, nie ma czasu na przerwy, nie ma czasu na popitkę, zwyczajne zwilżenie gardła. Usta w ogóle się nie zaciskają. Język non stop dotyka śnieżnobiałych zębów, starając się zaakcentować każdą literkę.  Jest lepszy niż pamiętnik, album ze zdjęciami, nawet ukryta kamera. Mówi wszystko, bez wyjątków. Nie hamuje się w sprawach poza jego osobą. Czkając co kilka słów, informuje Cię o erotycznych orgiach blondynek, które goszczą na laptopie Bartmana, informuje o czterech paczkach pęcherzykowatych prezerwatyw w torbie Buszka, informuje o pamiątkowej fotografii Ignaczaka, na której bokserki nie opinają tego, co powinny. Grzesiek Kosok po kilku butelkach czystego alkoholu nie zna umiaru. Przynajmniej znasz powód jego aktualnego stanu. Jakiż to cholerny pech musi go prześladować. Poszukując swojego telefonu, zobaczył Jolkę za oknem. Byłą dziewczynę, która prowadziła za rękę fagasa o typowo męskiej budowie. Szybka kobieta. Zupełnie taka jak Ty.

- Zasnął? – pytasz z nadzieją zielonookiego, bacznie przyglądającego się koledze z drużyny.
- Na to wygląda – dla pewności brunet potrząsa nim delikatnie. Żadnej gwałtownej reakcji.
Bierzesz głęboki oddech wytchnienia. Fizycznie nic Ci nie zrobił, a i tak czujesz się nieco zmarnowana. Bynajmniej. Twoje uszy tak się czują.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie?
Bartman skina głową w geście potwierdzającym.
- Naprawdę masz lesbijskie porno na przenośnym komputerze?
Patrzy na Ciebie z ognikami w oczach. Uśmiecha się, tak słodko, a zarazem wojowniczo.
- Nie tylko takie, kochanie.
Wywracasz teatralnie oczami. Nie dość, że dziewczyny z własnej woli pozbywają się bielizny, to on jeszcze potrzebuje czegoś w bonusie, czegoś wirtualnego. Może na samotne wieczorki, kiedy to każda z zainteresowanych pań zwija się z bólu menstruacyjnego?
- Może pójdziemy na pewien kompromis? – odzywa się ponownie.
Patrzysz na niego wyczekująco. Śmieszy go Twój marsowy wyraz twarzy.
- Opowiesz mi, jakim cudem Grześ znalazł się u ciebie w mieszkaniu.
- A ty co w tym czasie będziesz robił? Kompromis to kompromis.
- Ja? Ja będę cię rozbierał.

Każde kolejne słowo wypływające z Twoich ust równa się każdemu dotykowi bruneta. Albo Ty za szybko mówisz, albo on za wolno wykonuje swoje zadanie. Nawet nie rusza Twoich czarnych majtek, nie odpina koronkowego biustonosza, bo Ty w tym czasie kończysz swoją króciutką opowiastkę, wzbogacając ją kilkoma własnymi przemyśleniami.
- Teraz już rozumiesz? – pytasz, zanurzając smukłe palce w jego włosach.
Nie odpowiada. Bardziej interesuje go Twoja szyja i obojczyk. Odciągasz Bartmana delikatnie od siebie. W jego tęczówkach tańczą ogniki. Bardzo niegrzeczne ogniki.
- To był pretekst, prawda?
Po raz kolejny nie uzyskujesz satysfakcjonującej odpowiedzi. Jego niewyobrażalnie wielka łapa ląduje za tkaniną Twoich fig. Zatacza maleńkie kółeczka na podbrzuszu. Obserwuje Twój machinalnie zmieniający się wyraz twarzy.
- O nie, kolego, tak się dzisiaj bawić nie będziemy – nie wiesz, jakim cudem zdobywasz w sobie tyle siły, aby odepchnąć od siebie zielonookiego.
Jednym sprawnym ruchem wyciągasz szeroką, czarną tasiemkę i przewiązujesz nią powieki bruneta. Subtelnie popychasz go na łoże i czekasz, aż oprze się o jego drewnianą barierkę plecami i wyprostuje nogi.
- To gwałt? – głos Zbyszka przepełniony jest nieopisanym podnieceniem.
- Niezupełnie.
Sprawnie pozbywasz się jego koszulki. Napawasz się widokiem umięśnionej klatki piersiowej, kreślisz paznokciami dwie krzywe, które po połączeniu tworzą serce.  Tylko chwilę bawisz się w typowy dla grzecznej dziewczynki sposób. Tyle że Ty do grzecznych nie należysz.
Wytyczasz swoją prywatną drogę językiem od obojczyka aż do faktury spodni. Przebywasz tę drogę coraz drapieżniej, co jakiś czas przygryzając jego skórę lub zostawiając na niej mokry okrąg. W międzyczasie szamoczesz się ze spodniami atakującego. Pozbycie się ich wcale nie jest łatwe, ze względu na Twoje położenie i drugie, jakże ważne, zajęcie. Kiedy już jeansy siatkarza lądują na panelach, bezczelnie kładziesz rękę na charakterystycznym wybrzuszeniu, skrywanym przez bieliznę. Bartman automatycznie syka. Jego kłykcie poprzez zbicie dłoni w pięści wyraźnie się zabielają. Jęki wywodzące się z jego krtani są coraz głośniejsze. Do szału doprowadzasz go ocieraniem łechtaczki o opatuloną materiałem męskość. Pozbawienie bruneta zielonych bokserek z pewnością jest dla niego kategoryczną ulgą. Łapie oddech na zaledwie kilka sekund. Ponownie się nim bawisz, ponownie doprowadzasz go na szczyt.
- Cholera jasna, nie wytrzymam – wydusza z siebie.
Błyskawicznie pozbywa się przepaski z oczu. Bez krzty ostrożności przewraca Cię na plecy, samemu lądując między Twoimi nogami. Nie potrafisz powstrzymać się od krzyku, kiedy jednym szybkim ruchem rozpoczyna penetrację Twojego wnętrza. Szukasz ukojenia w poduszce. Na marne. Aż czujesz smak pierza w ustach. Oddajesz się w całości jego brutalności, oddajesz się w całości głośnym piskom. Twoje ciało wariuje na satynowej narzucie. Ślizga się po niej, ociera z charakterystycznym dźwiękiem. Tylne nóżki łóżka ponownie zaczynają skrzypieć. Symfonie mebla idealnie komponują się z Twoimi jękami.
Masz wrażenie, że jeżeli zaraz nie zatkasz czymkolwiek ust, powybijasz wszystkie okoliczne szyby. Mocno chwytasz go za włosy i przyciągasz do siebie. Miażdżysz jego nieco spierzchnięte wargi, oblizujesz ich kontur, a kiedy lekko się uchylają, przejeżdżasz językiem po białych siekaczach.
Chrząknięcie gdzieś z progu pokoju odrywa Twoje myśli, krążące tylko i wyłącznie wkoło miłosnego uniesienia. Widząc znajomą twarz, spychasz z siebie rodowitego warszawiaka i przykrywasz zarówno siebie, jak i jego puchową kołdrą. Na Twoje policzki wpływają rumieńce. Rumieńce speszenia.
- Nie przeszkadzajcie sobie – macha jedynie ręką, nawet nie obdarzając Was spojrzeniem. – Przyszedłem po piżamkę. Nie wiem, jakim cudem zasnąłem w roboczych ciuchach.
Niespodziewanie podchodzi do Ciebie i czule muska Twoje wargi, a następnie tarmosi włosy Zbyszka.
- Nie zajedź mi jej tu na śmierć – grozi mu palcem, zaśmiewając się pod nosem. – A ty, skarbie, zatkaj sobie czymś te słodkie usteczka, bo twoje seksualne dźwięki słychać zapewne na korytarzu.
- Ale, Grzesiek… – próbujesz coś powiedzieć, jednak on automatycznie Cię ucisza.
- Nie tłumacz mi się. W końcu wszystko jest dla ludzi. No, to rżnijcie się do woli! – kłania się, z trudem utrzymując równowagę, i wychodzi. Zostawia po sobie tylko fetor alkoholu.
- Czy ja oby dobrze usłyszałem? – Bartman patrzy przed siebie, z ustami otwartymi jak do przyjęcia komunii świętej.
- Bardzo dobrze, Zbysiu – momentalnie się otrząsasz i siadasz na nim okrakiem. – Bądź tak miły i spełnij prośbę klubowego kolegi.
- Mam cię rżnąć? Znowu?
- A skończyłeś przed jego wejściem?
Odpowiada buńczucznym uśmiechem. I po raz kolejny czujesz go w sobie, po raz kolejny jego ślina gości na Twojej szyi i piersiach. Po raz kolejny jesteś w niebie. W niebie, w którym to rozmaite pozycje erotyczne są przykazaniami.

~*~
misie, ja wiem, że już macie dosyć Zbysia, ale muszę go jeszcze troszeczkę pociągnąć. Obiecuję, że już niedługo zejdzie on na dalszy plan, a na jego miejsce wskoczą Pit i Igła.

Dobry, nawet bardzo dobry Sylwester. Szkoda tylko, że połowy tej pamiętnej nocy nie pamiętam, oj tam.

Nuśka, nie mogłabym uszkodzić bartmanowych bombek. Czym by potem m.in. naszą Tośkę zadowalał? :c

Bojkotuję wcześniejsze kontrowersje – ta malinka w poprzednim rozdziale to był zwyczajny ślad szminki, po prostu tak kolokwialnie i może nieco nietrafnie go nazwałam.

Martitto, specjalnie dla ciebie, na pożegnanie: Na kolana i do pana! :D

A, jeszcze jedno. Powstał jakiś tam szmelc z Michałem Łasko i biurem matrymonialnym. Zainteresowane zapraszam tutaj. Jutro albo w niedzielę powinien pojawić się prolog. 

+ sorry, usunął mi się ten post, dodaję go drugi raz.

5 komentarzy:

  1. Ja czytam, a potem sobie myślę : " To chyba było" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam, moje nadmierne klikanie nie zna granic. :D

      Usuń
    2. Spoko, nic się nie stało. :D

      Usuń
  2. Myślałam, że to coś nowego. Mam nadzieję na nową część wkrótce. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A już miałam pisać do Ciebie na gg czemu mnie do jasnej ciasnej nie powiadomiłaś, ale później jakże moja wielka inteligencja zorientowała się, że to już było :D
    Moja głupota nie zna granic :D

    OdpowiedzUsuń