Nie
potrzebujesz krzesła, wystarczy Ci cuchnący jeszcze kocim moczem parapet. Nie
potrzebujesz chleba, wystarczy Ci paczka szlugów, tak wspaniale komponująca się
z Twoją dłonią. Nie potrzebujesz telewizji, gdzie wszystko jest pokazane w
wyolbrzymionym świetle, wystarczy Ci okno, przez które możesz obserwować to
wszystko, co składa się na tę ulicę, to osiedle, tę dzielnicę. Na cały Rzeszów.
Ktoś wdeptuje w kałużę. Ktoś ćwierka do telefonu,
okupując ławkę. Ktoś delikatnie popycha swoje dziecko na drewnianej huśtawce. Ktoś
krąży z laską po trawniku, grożąc owym przedmiotem rozwydrzonym maluchom. Ktoś
popija sobie piwko, zażyle rozmawiając z menelem. Ktoś, tak jak Ty, patrzy
przez szybę na to wszystko, co dzieje się na zewnątrz. Co oni
czują, łącznie z Tobą? Przynależność. Przynależność do tej małej ojczyzny.
Jedno z
okiem w bloku mieszkalnym położonym na zachód od Twojego gwałtownie się
otwiera. Tego, co dzieje się później, kompletnie nikt się nie spodziewał, z
Tobą na czele.
Ubrania,
płyty, kosmetyki, sprzęt RTV. Te wszystkie dobra materialne, wypchnięte z
dużego lufcika lecą w dół, aby z łoskotem spotkać się z tracącą swoją zieleń
trawą. Huk rozpadającego się laptopa i jego części rozbryzgujące się niczym
krew po nacięciu skóry wywołują największe zainteresowanie. Wszystkie oczy kierują
się na otwór okienny, umiejscowiony na czwartym piętrze.
Papieros
wypada z Twoich ust i ląduje na balkonie mieszkającej piętro niżej sąsiadki, kiedy
widzisz znajomą Twoim ślepiom głowę, usłaną długimi blond włosami. Zza drzwi
wypada wysoki brunet, nieszczęśliwiec, najprawdopodobniej wyrzucony z domu.
- Mam
dosyć twoich chorych zachcianek, mam dosyć twoich prezentów, mam dosyć
siatkówki na każdym kroku, ale przede wszystkim mam dosyć ciebie! – zdziera gardło
blondynka, kładąc na parapecie ciemną walizkę, która również z impetem uderza o
ziemię.
-
Jolciu, proszę, przestań! – lamentuje, zbierając swoje już i tak nienadające
się do ponownego użytku rzeczy. – Czym ja sobie na to zasłużyłem?
- Czym?
– śmieje się cynicznie. – Tym swoim przekupstwem! Myślałeś, że zalewając mnie
pierdołami, zapomnę o tym, że w tygodniu twoja postać była w naszym mieszkaniu
znikoma? Myślałeś, że pozwolę się traktować jako ta druga, zaraz po siatkówce?
Niedoczekanie.
-
Kochanie, przecież to nieprawda. Zawsze byłaś dla mnie najważniejsza.
-
Zamilcz! – syczy, zarzucając włosy na plecy. – Znajdź sobie inną naiwniaczkę,
której będziesz zamalowywał oczy prezentami.
- Jola,
ja nie chcę innej. To ciebie kocham! – krzyczy, padając na kolana. Ona jednak
już tego nie słyszy. Zamyka okno, zasłaniając je ognistoczerwoną firanką.
Brunet patrzy do góry jak zahipnotyzowany, by po chwili
paść na trawnik, chowając twarz w ogromnych dłoniach. Nie zanosi się
płaczem, nie wybucha, nie wyrywa żółtawych źdźbeł. Cierpi. Cierpi po cichu.
Godziny
płyną, minuty przemijają, a on siedzi, siedzi cały czas. Zniknął tylko na
chwilę, aby po kilku minutach znów wrócić na swoje miejsce, tym razem z
człowieczą przyjaciółką – butelką wódki. Nie wierci się, nie rozprostowuje
kości. Wpatruje się smutnym wzrokiem w punkt, co jakiś czas obejmując ustami
flaszkę i ciągnąc z niej porządnego łyka.
Słońce
znika za horyzontem, temperatura spada o kilka stopni, zrywa się porywisty
wiatr. Z niepokojem wyglądasz przez okno. Siatkarz tym razem nie
tkwi w pozycji siedzącej. Leży koło klatki, z wymiętoloną bluzą pod głową w
ramach poduszki. Uderzasz zaciśniętą pięścią o blat, płosząc wylizującego się
kota. Pośpiesznie zakładasz buty i wybiegasz z mieszkania. Na zewnątrz wita Cię zimne powietrze i kapka błota, w którą wdeptujesz przez nieuwagę. Nie zważając
na ubrudzone obuwie, truchtem zbliżasz się do bruneta.
-
Grzesiek? – szturchasz go w ramię.
Żadnej
reakcji. Oddycha przez otwarte usta, otaczając Cię fetorem czystego alkoholu.
-
Kosok, ruszże się – próbujesz ponownie, potrząsając nim o wiele mocniej, niż
poprzednio.
Ślamazarnie
otwiera oczy, obejmując kolana ramionami.
-
Joluś, to ty? – bełkocze, wysilając wzrok.
-
Przykro mi, ale nie.
- W
takim razie kim jesteś?
- Dobrą
wróżką, która uratuje siatkarza przed złapaniem wilka – bąkasz, starając się go
podnieść. Na marne. Jest za ciężki.
Dopiero
po dwóch minutach walki, Grzegorz niechętnie kładzie ręce na posadzce i wraca
do pozycji pionowej. W pewnym sensie, bo ledwie utrzymuje równowagę.
Obejmując
go w pasie, prowadzisz do swojego mieszkania. Wejście po schodach jest katorgą
zarówno dla Ciebie, jak i dla niego. Z językiem prawie że dotykającym podłogi
sadzasz go na łóżku. Gada
jak najęty, kiedy pozbywasz się jego chłodnych ubrań. Teraz już wiesz, że
środkowy Resovii chce mieć trójkę dzieci, dom w Alpach i psa o imieniu Jeremy. Wiesz
już, że marzą mu się wakacje na Dominikanie, że pierwszy raz pocałował
dziewczynę pod namiotem w czasie szkolnej wycieczki, że prawie zaspał na swoją
maturę. Nawija jak katarynka, kiedy poisz go gorącą herbatą i przykrywasz
kołdrą.
- Ej,
piękna – mruczy, patrząc na Ciebie rozpijaczonym spojrzeniem. – A gdzie całus
na dobranoc? Bez takiego urozmaicenia nie zasnę.
Teatralnie
wywracasz oczami. Chwytasz w obie dłonie twarz Grześka i przysysasz się do jego
ust. Miałaś w planach jedynie delikatnie muśnięcie. Tymczasem całujesz go
namiętnie i zapamiętale, przygryzasz dolną wargę, penetrujesz językiem jego
jamę ustną. I on nie jest bierny w tym płomiennym pocałunku. Wędruje rękoma po Twoich plecach, zahacza palcami o fakturę spodni, bawi się Twoimi kosmykami
włosów. Nie przeszkadza Ci fakt, że jego usta smakują wódką. Nie przeszkadza Ci
fakt, że dopiero co został wyrzucony z domu przez kobietę, która wypełniła jego
serce. Nie przeszkadza Ci fakt, że aktualnie nie ma ani rzeczy potrzebnych do
życia, ani mieszkania. Zupełnie ignorujesz ludzkie odczucia. Korzystasz z tego,
że w jego głowie i krwi bezkarnie hula sobie alkohol. Bo i tak wiesz, że jutro
nic nie będzie pamiętał.
~*~
Kompletnie
nierzeczywiste. Cóż, wyobraźnia mnie ponosi.
Tak,
tak, bo Grzesia nigdy za wiele.
Commi, dla Ciebie. *-*
A twoja
opinia pod objęciami po prostu mnie wzruszyła, idę sobie popłakać w kącie. Powiedzmy,
że jakieś tam porachunki z pannami lekkich obyczajów mam. :)
Pysie, ten siatkarz to do
kolejnego opowiadania, nie perwersji.
Poza
tym, chyba już go znalazłam.
Nie, to
nie będzie Zbyś.
Mamy bekę z naszej bydgoskiej blond gwiazdy, czyż nie, Patex? :D
Mamy bekę z naszej bydgoskiej blond gwiazdy, czyż nie, Patex? :D
Jej
OdpowiedzUsuńGrześ mi nie pasuje w takiej roli, jakoś nie mogę go sobie wyobrazić.
Aczkolwiek taki zalany Grześ pod blokiem make my day ;D. Z racji tego iż
go uwielbiam tutaj też go kupuję! nooo i główna bohaterka nam się
rozkręca, nie mogę się doczekać dalszej części. Pozdrawiam ;)
ajaj... Grzesiu będzie tego żałował, ale Jolcia to głupia jest jak nie wiem xd
OdpowiedzUsuń"Twój" Grześ jest trochę zbyt grzeczny. Aż się boję co będzie, jak się rozkręci ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem co mi jest, ale Grzesia nie mogę sobie wyobrazić jako obiektu pożądania... Czy to tylko ja? :) Ta Jolcia mnie zdenerwowała! :) Masakra, a nasza Tosia wykorzystała biednego Kosoka... :)Ale mi takie wykorzystywanie jak najbardziej pasuje :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, pozdrawiam Kinga :*
Ale jak można Grzesia z domku wypierdolić? (przepraszam za kolokwializm, ale to, co zrobiła Jolka tylko tak można nazwać.;D) Przecież to taki grzeczny chłopczyk jest! A tam, jej strata, jak ktoś nie akceptuje pracy swojej drugiej połówki to nic z tego nie będzie. Tośka to chyba każdego z siatkarzy Resovii zaliczy. A Grzesiu nic nie będzie pamiętał ze swojej wyprawy do bram piekieł.;D Ojej, czuję się zaszczycona. Ale nie miałam wywoływać płaczu (nawet łez wzruszenia), wystarczy, że ja ryczałam jak bóbr. :) Ha! Wiedziałam, że z tymi pannami lekkich obyczajów to jakaś głębsza sprawa. xD [oszukac-serce]
OdpowiedzUsuńPowiem tak, Grzesie mają coś w sobie ;) Nie spodziewałam się takiej kreacji Kosoka, ale że mnie również ostatnio ponosi wyobraźnia, to w stu procentach go przyjmuję i zaczynam uwielbiać w tym opowiadaniu. Co za Jolka, jak można tak potraktować Grzegorza? Niedopuszczalne. Na szczęście pojawiła się wybawczyni, bo tak to możliwe, że nasz środkowy skończyłby co najmniej na izbie wytrzeźwień.
OdpowiedzUsuńDo następnego :) / abstrakcyjni.blogspot.com
Biedny Grześ :( Jolka tak źle go potraktowała... W sumie nie wiadomo dokładnie co skłoniło ją do takiego czynu. Tłumaczyła się tym, że poświęca jej za mało czasu, że liczy się tylko siatkówka. Ale kurczę, coś mi tu nie gra. Może Jolka się opamięta, i będzie chciała jakoś całą sprawę załagodzić, a tu proszę, Kosok leży skacowany w łóżku pieknej, młodej sąsiadki ;) Może sobie tym nasz Grześ nieco pokomplikować życie. Ale nie wyprzedzajmy faktów. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.:)
OdpowiedzUsuńA jeśli masz czas i ochotę, to zapraszam do siebie na Lekcję 8: http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/
Pozdrowiamy :D
Świetne:D
OdpowiedzUsuńJa miałam ostatnio odpał z koleżanką o bydgoskiej blondi . :D
Jakieś mam wrażenie, że jakoś tak krótko dzisiaj ;)
Jestem. Bo ja dotrzymuje słowa. Myślę, że to, że Jola wyrzuciła Grześka to jest winą obu stron. Po pierwsze Grzesiek powinien zdawać sobie sprawę, że nie każdej dziewczynie chodzi tylko o prezenty, drogie zabawki, perfumy etc. Są też takie, które chcą mieć po prostu blisko siebie swojego faceta. Chcą się budzić koło niego i zasypiać w jego ramionach. Myślę, że w tym przypadku Grzesiu się trochę pomylił. Ale wina jest także Joli. Przecież chyba zdawała sobie sprawę z tego, żeKosina to siatkarz i nie będzie go na każde jej zawołanie. Życie z siatkarzem ma swoje minusy, wiele minusów. Możemy wyciągnąć wnioski po tym, co mówi np Winiar, że rzadko widuje swojego syna, Więc jeśli są jakieś dziewczyny, które myślą, że życie z siatkarzem to bajka, to są w Wielkim błędzie. Bo oni są gośćmi w swoich domach, a myślę, że każda z nas chciałaby budzić się koło swojego faceta codziennie, a nie raz w tygodniu. Ale takie są właśnie minusy bycia w związku z siatlarzem. Ale wracając do rzeczy. Jolka powinna zrozumieć, że Grześ ma taką pracę, że on nic z tym nie może zrobić, no jedynie jak rzuci siatkówkę, ale tego sobie nie wyobrażam. W ich związku chyba nie było kompromisu i zrozumienia. I Jolka mogła trochę opanować nerwy, anie od razu wszystko przez okno wyrzucać. Zajęła się pijanym Grzesiem Tosia, ale czy dobrze się nim zajęła? Tutaj bym się kłóciła. Bo niby Kosina sam ją sprowokował, ale ona gdyby miała trzeźwy umysł, to bym odmówiła mu, ale z drugiej strony, co ja mówię, przecież to jest Tośka, a ona nie przyjmuje do świadomości czegoś takiego jak odmowa. Mnie najbardziej teraz będzie zastawiało zachowanie Grzesia na drugi dzień. Czy on w ogóle będzie coś pamiętał.
OdpowiedzUsuńA tak na koniec, powinna chyba dawać częściej rozdziały, ale wiem, że cierpisz na brak czasu, ale ja po prostu cholernie tęsknie za TYM opowiadaniem.
To chyba tyle.
Przepraszam za taką litanię :)
Od początku wiedziałam, że ta Jolka to jakaś zdzira! No jak można wyrzucić z domu Grześka Kosoka?! No jak się pytam?! Normalnie ryj bym jej obiła :D No ale, na cale szczęście Tośka wiedziała jak się nim zaopiekować ;d
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Kinga ;*
Caroline, Twoje wstępy w każdym rozdziale, powodują u mnie chęć padnięcia na kolana i oddania Tobie pokłonów. To niebywałe z jaką łatwością to wszystko opisujesz. :) Szacun, szacun! :)
OdpowiedzUsuńJolanta od samego początku wydawała mi się być jakaś nie-halo. :P A to, że wyrzuciła Grześka z mieszkania to już w ogóle... A przecież siatkarz zapewniał o swojej miłości i w ogóle... No, ale cóż-jej strata. :P Kolejna bohaterka o inicjale imienia na "J" okazuje się być niewypałem. :P :D
Kosok, chyba jak każdy facet, swoje smutki topił w butelce wódki. A w Tośce obudziły się chyba jakieś ludzkie odruchy i przejawy dobroci, stąd ta zaoferowana pomoc. Swoją drogą, ona już od dawna na niego polowała i myślę, że teraz nadarzyła się stosowna okazja do tego, by go przelecieć. To fakt, że następnego dnia Grześ i tak nie będzie nic pamiętał... A może jednak...? :)
Oj taaaak mamy bekę i to niemałą! :D Mówię Ci - trzeba ten konkurs przeprowadzić. :D A jaka cenna nagroda, ho ho! :D
pozdrawiam :*
Co do za konkurs? :P
UsuńKonkurs "Zaprojektuj idealną fryzurę dla Joanny M." Nagroda - miły wieczór w towarzystwie jej chłopaka (w czasie, kiedy ona będzie u fryzjera) oraz przejażdżka jego Audi Q7. :D
UsuńPatex, kochanie, trzeba kobiety zachęcić. Z pewnością niejedna zrobiłaby jesień średniowiecza na jej głowie. :D
o ja cię :) Tośka to powinna sobie zrobić listę zaowdników Resovii i po skonsumowaniu odhaczać ;p
OdpowiedzUsuńcholera jasna! Jolka coty njlepszego zrobiła? że ż z siatkarzem jest takie superkolorowe?głupia. powinna wiedzieć, że jego prawie nie będzie i mogłaby go trochę wspierać,a nie tak jeb lapkiem przez okno. czy w takiej sytuacji można powiedziec, że jest częściowo winna zdrady? może tak, może nie. szkoda mi Grzesia. jakże go można tak z chałupy wyganiać. grunt, ze w Tośke włączyła się dobr samarytanka i przygarnęła go, ekhem, do siebie ;D
czekam na kolejny! pozdrawiam ;**
O jezu, Jolka jakaś taka dziwna jest. Od początku wydawało mi się, że z nią jest coś nie tak. Biednego Grześka z domu na zbity pysk wywaliła, no co za kobieta ! Ale "Dobra wróżka " Tosia pomogła siatkarzykowi i chwilkę potem, no ekhem :D
OdpowiedzUsuńOj mam nadzieję, że Grzesiek okaże się bardziej stanowczy i nie będzie się poniżać , błagając Jolkę o powrót.
Pozdrawiam :*
Wyrzucenie Grzesia w domu jest winą dwóch stron. Kosa myślał, że drogimi prezentami załatwi to, że go często nie ma w domu. Nie powinien kupować jej prezentów tylko po prostu poświęcić jej czas. Przebywać z nią sam na sam tak żeby uwierzyła, że jest dla niego ważna. Jednak Jola też jest nie poważna. Wiedziała wiążąc się z nim, że zostaje dziewczyną sportowca. Związek z sportowcem nie jest łatwy i wymaga dużo poświęcenia obu stron. Wiem to z własnej autopsji, ale ja nigdy nie myślałam, że jestem tą drugą. Kosa ucieka w alkohol, a to tylko chwilowe załatwienie sprawy.
OdpowiedzUsuńW Tośce obudziły się ludzkie uczucia skoro przytargała rzeszowskiego środkowego do swojego mieszkania. Na koniec i tak zrobiła co swoje :D
uuuu to nieźle widzę że Grześ miał rozróbę w domu... ale żeby tak aż wyrzucać ;o no ale co skoro się nie interesował tylko prezenciki przynosił.. :D
OdpowiedzUsuńTośka oczywiście nie próżnuje! po kolei zalicza jednego po drugim, co sobie będzie dziewczyna żałować! tylko tego, że Grzegorz nie będzie pamiętał pocałunku na drugi dzień, to nie byłabym taka pewna ;) biedny on jest. ja rozumiem, że kobieta się zdenerwować porządnie potrafi, ale żeby tak od razu wywalać z domu? ok. rozumiem też, że siatkówka jest częścią jego życia, jeżeli nie całym życiem. to jest jego pasja, ale i PRACA. no tak. dziewczyna potrzebuje czegoś innego więc ja chętnie przygarnę Monsieur Kosoka ;p
OdpowiedzUsuńCaroline, Kobieto! Jak Ty to robisz, że ogarniasz to wszystko? Wszystkie blogi, studia, pewnie jeszcze imprezy. Podziwiam :) Ja po raz pierwszy od prawie trzech tygodni zrobiłam sobie wolny wieczór od notatek ;) Oczywiście bardzo się cieszę, że jesteś taka zorganizowana i czekam na kolejne opowiadanie ;p
Pozdrawiam ;*
Ach ten Kosok :D W życiu bym się tego po nim nie spodziewała, a ta Jolcia to jakaś dziwna była od początku :P. Jestem ciekawa jak rozwinie się wątpek Grzesia i Tośki :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo to Jola jakby poszła w odstawkę... ;)
OdpowiedzUsuńCzego tak krótko i zapomniałaś o innych? Pewnie szykujesz dla nas coś wielkiego na następny raz, prawda?:P
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, jak może tak potraktować Grześka...ale jestem młoda i jeszcze wielu rzeczy nie rozumiem.
Kosok i jego szybka wyprowadzka :D te Jolki, to jednak wredne są... :D kto w kolejnym?? ;p
OdpowiedzUsuńOj biedny Grześ... został bez dachu nad głową, bo jego Jola nie umie zrozumieć, że siatkówka jest częścią jego życia. Ale według mnie dowodzi to tylko tego, że ona go tak na prawdę nie kochała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
dobra, misiu, zrozpaczony Grzesiek jest, mizianie jest, ale gdzie jest seks?! ja chcę seksu. dużo, dużo seksu *.*
OdpowiedzUsuńBiedny Grzesiu, biedny. Jak można wyrzucić rzeczy Grzesia za okno? To jest świętokractwo! A własnie gdzie seks? Brakuje mi seksu :c
OdpowiedzUsuńPojawił się rozdział siódmy na http://wciaz-ja-kocham.blogspot.com/. Serdecznie zapraszam. :)
To już koniec, nie ma już nic, zapraszam ostatni raz na epilog na http://podaruj-mi-szczescie.blogspot.com :)
UsuńKosa :))) Ten facet też coś w sobie ma co mnie jakoś urzeka, może nie w sposób zupełnie otwarty jak to ma się w przypadku choćby Bartmana czy Kadziewicza, ale to COŚ jest. Daj facetowi palec(w tym przypadku pocałunek) to weźmie całą dłoń, a tutaj zafunduje sobie pijacki seks z nieznajoma, dużo już na świecie widziałam wiec nic mnie nie zdziwi, nawet wyczyny Grześka, a Jolka to niepoważna, ja tam bym go za nic nie wyrzuciła, będzie tego żałować i tyle ale to już tylko jej problem
OdpowiedzUsuńZawsze z podziwem patrze na kobiety sportowców. Ich domy, dzieci, problemy.. Wszystko spoczywa na ich głowach. Z jednej strony fajnie, ich mężczyźni się spełniają, a z drugiej musi być to cholernie frustrujące, gdy ze wszystkim zostają same. Dlatego nie do końca dziwię się Jolce. Bo każda kobieta marzy przecież o mężczyźnie, z którym może spędzić szalone chwile, ale i zaszyć się w jego ramionach podczas leniwego wieczoru na kanapie. Sport w życiu siatkarzy zajmuje bardzo dużo miejsca. Treningi, wyjazdy, mecze, ciągłe przenoszenie się z jednego miejsca na drugie. Nie każda kobieta jest w stanie temu sprostać. Nie każda kobieta potrafi 'rywalizować' z siatkówką. Ale z drugiej strony, przecież wiążąc się z nim wiedziała, że on nie pracuje w fabryce od 7 do 15, a jego praca wymaga od niego wiele poświęceń. Tylko może to Grześ zawalił? Może próbował swoją nieobecność i brak zainteresowania swoją kobietą wynagrodzić drogimi prezentami? A to już by było nie fair...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Tośkę, to ją uwielbiam. I będę wielbić juz chyba zawsze :D
Buziaki :***
No to Grzegorz został na lodzie. Hmm ta jego panna to raczej powinna zdawac sobie sprawę, że wiąże się ze sportowce. Nie jest to lekki kawałek chleba bo przeprowadzki, przyjaciele, których się zostawia, praca, szkoła....
OdpowiedzUsuńOgłaszam wszech i wobec, że wreszcie wystartowało włoskie uniesienie i zapraszam na małą zapowiedź, tak zwany Prolog na http://wloskie-uniesienie.blogspot.com. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu. :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy lek na złamane serce? Wódka i szybki seks! :D Trafiłam tu zupełnie przez przypadek i zostałam na dłużej. I cieszę się. Bo to opowiadanie cholernie mi się podoba! :)
OdpowiedzUsuńNo to teraz Pani Jola mnie wyprowadziła z równowagi. No a Grzesia możemy już chyba odfajkować z tej listy resoviaków którzy zahaczyli o mieszkanie Tosi, choć zapewne wymyślisz mu jeszcze nie jedną przygodę na tym blogu. Nadrobiłam już wszyściutkie zaległości z czystą przyjemnością czytając rozdziały. :) Czekam na więcej! <3
OdpowiedzUsuń